Słów kilka o różowym lakierze Bell i nieudana próba ciasteczkowego mani

Od dawna szukałam takiego różu. Miałam dość podobny z Vipery, jednak lakier z Bell okazał się strzałem w dziesiątkę. Niestety numerek się starł.

Moja opinia:

• lakiery Bell dostaniemy w większości drogerii, cena waha się w granicach 6 zł, więc jest bardzo przyzwoita. 
• Do minusów należy zaliczyć to, że numerek szybko się ściera. Mimo to flakonik jest bardzo zgrabny.
• Dobrze się rozprowadza, nie pozostawiając smug. Ma odpowiedni pędzelek, który ułatwia aplikację.
• Świetne krycie. Na zdjęciu powyżej jedna warstwa. Czyni go to bardzo wydajnym ;-)
• Wyjątkowo dobrze się trzyma, spokojnie po 4 dniach był w idealnym stanie. Przy zmywaniu nie było problemów.
• Schnie standardowo, jak większość lakierów. Ma błyszczące wykończenie.

Podsumowując; Tak, tak, tak! Z lakierów Bell mam jeszcze dwa odcienie w tym jeden do frencha. Na pewno zaopatrzę się w kolejne, mimo nałożenia sobie zakazu kupowania lakierów ;-) Jestem nim bardzo zachwycona, takich lakierów chcę więcej ;-)  

A teraz pora na drugą część notki, a mianowicie o tym jak próbowałam zmalować sobie ciasteczka. Początkowo pojawił się jedynie motyw zwierzęcy : 

Skromnie, bez większego wysiłku nabazgroliłam sobie pseudo zeberkę i panterkę ;-) Następnie naszła mnie ochota na ciastka. Jednak musiałam być bardzo głodna, bo nawaliłam za dużo kremu ;-)

Następnym razem będzie lepiej, zobaczycie ;-)

Ps. Dołożyłam torebki do zakładki sprzedam

lub na facebooka - dorzuciłam torebki ;-)